13 listopada w Domu Rekolekcyjno-Formacyjnym Dobre Miejsce Ks. Infułat Stanisław Kur, mieszkaniec naszego domu, były rektor Warszawskiego seminarium duchownego, świętował swoje 95. urodziny. Obecny był Kard. Kazimierz Nycz, współpracownicy Ks. Infułata z czasów seminaryjnych z abpem Józefem Górzyńskim i ks. Infułatem Janem Sikorskim, rektor AKW ks. prof. Krzysztof Pawlina, księża mieszkający w domu przy ul. Dewajtis 3, a także delegacja z Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego z wicerektorem ks. Krzysztofem Szwarcem i klerykami. Wydarzenie zgromadziło licznych gości, którzy złożyli serdeczne życzenia jubilatowi, dziękując mu za lata oddanej służby i posługi duszpasterskiej. Była to wyjątkowa okazja do wspólnego świętowania oraz okazania wdzięczności i szacunku dla Księdza Infułata, którego działalność i zaangażowanie na zawsze pozostaną w sercach wielu przyjaciół, znajomych i wiernych.
W czasie przemówień nie brakowało osobistych wspomnień i anegdot związanych z Ks. Jubilatem. Cieszymy się, że w Domu Rekolekcyjnym Dobrego Miejsca mieszka tak zasłużony i ceniony kapłan, który za swoje motto obrał słowa „Bóg jest miłością” i przez całą swoją posługę kapłańską z wiarą i zaangażowaniem wprowadzał te słowa w czyn.
Z racji uczczenia tego wyjątkowego wydarzenia, pragniemy zaprosić Państwa do Galerii Krużganek na Dewajtis 3, gdzie obecnie prezentowana jest wystawa pt. “Etiopia – 1500 lat chrześcijaństwa” dr Franciszka Rakowskiego, którą konsultował ksiądz Infułat Stanisław Kur. Etiopia jest bowiem obszarem naukowych zainteresowań Księdza Jubilata. Wystawę będzie można zwiedzać w Galerii Krużganek do końca listopada.
Sięgając do wspomnień Ks. Infułata Stanisława Kura z początków jego kapłaństwa, przedstawiamy fragment rozmowy kleryka Tomasza Jakubowskiego z ks. Jubilatem, dotyczący jego kontaktu z bł. Kardynałem Stefanem Wyszyńskim:
- Czy ksiądz infułat przed pójściem do seminarium coś słyszał o księdzu arcybiskupie Wyszyńskim?
Bardzo mało słyszałem. Wiedziałem tylko, że był biskupem lubelskim. Dochodziły głosy, że księża bardzo dobrze go przyjęli w diecezji lubelskiej, że tak pięknie przemawia.
- W którym roku ksiądz infułat wstąpił do seminarium?
W 1948 roku.
- Już jako kleryk miał ksiądz styczność z księdzem Prymasem?
Do seminarium wstąpiłem w 1948 roku, a obłóczyny miałem 2 lutego 1949 r., w czasie uroczystości Matki Bożej Gromnicznej. Pamiętam, że zaraz potem – 6 lutego, był ingres ks. Prymasa do Katedry Warszawskiej, w którym uczestniczyłem – a więc było to cztery dni, po moim przyjęciu sutanny.
- Czy ksiądz Prymas spotkał się z klerykami po ingresie?
Tak. Spotkał się z nami kilka dni po ingresie. Przyszli wszyscy klerycy. Wtedy wyglądał bardzo młodo, biło od Niego dobro. Był przecież Prymasem Polski, ale jednocześnie zachowywał się bardzo serdecznie.
- Osobiste spotkanie?
Takich spotkań było sporo. Jednak w pamięć najbardziej zapadły mi dwa wydarzenia. Pierwsze dotyczy wspomnianego ingresu księdza Prymasa. Trzeba wiedzieć, że dom na Miodowej nie był jeszcze odbudowany. Prymas mieszkał więc w obecnym domu nuncjatury. Ingres rozpoczął się od procesji z tego oto domu, która zmierzała do Kościoła Seminaryjnego, który wówczas był prokatedrą. Pamiętam akt homagium, to chyba było przed Mszą Świętą… Prymas siedział na prowizorycznie zbudowanym tronie, po lewej stronie ołtarza. Po przeciwnej stronie zaś, zajmował miejsce Arcybiskup Szlagowski. Warto jeszcze wspomnieć, że Arcybiskup Antonii Szlagowski był ówczesnym wikariuszem kapitualnym – czyli najwyższą rangą ówczesny biskup w Warszawie. Pamiętam, że miał piękną szlachetną twarz, lecz był już bardzo leciwy. Ale, kiedy przyszedł moment hołdu duchowieństwa nowemu Biskupowi, to on jako pierwszy chciał to uczynić. Z trudem podniósł się z tronu. Podtrzymywał go jeden z księży w czasie podchodzenia do Prymasa. Jednak, gdy Arcybiskup Stefan Wyszyński go zobaczył, wstał, można powiedzieć zerwał się ze swojego miejsca i wybiegł naprzeciw idącego Abp Szlagowskiego. Spotkali się więc oni, gdzieś w połowie drogi. Uścisnęli się. A duchowieństwo patrzyło się na tą scenę ze wzruszeniem. Dla mnie osobiście to było piękne.
- Czy ksiądz infułat w czasie swojego pobytu w seminarium pełnił jakąś funkcje liturgiczną? Czy miał ksiądz posługę w asyście pontyfikalnej?
Przez rok byłem ceremoniarzem. Z tą właśnie posługą jest związane moje drugie wspomnienie. Przed aresztowaniem, ks. Prymas był na uroczystości u sióstr Sakramentek. Z tego co pamiętam była to uroczystość związana ze ślubami zakonnymi. Na dworze panowała sroga zima i ogromny mróz. Pamiętam, że byłem tam ceremoniarzem i byłem ubrany w gruby czarny sweter, który dostałem od mamy. Nałożyłem go na sutannę, a dopiero potem, ubrałem się w komże. Gdy ksiądz Prymas zobaczył, że nie mam na sobie palta, bądź kurtki, zwrócił się do mnie z pytaniem – Nie zimno Ci? Dlaczego się nie ubrałeś ciepło? Odpowiedziałem mu – Proszę Ekscelencji mam na sutannie ciepły, gruby sweter. Wtedy dotknął mojej ręki, zobaczył sweter, który miałem na sobie i powiedział do mnie – Dobrze, dobrze.
- Czyli był to wyraz ojcowskiej troski?
Tak, takiej najzwyklejszej, prostej ojcowskiej troski.
- Czy ks Prymas bardzo przestrzegał przepisów liturgicznych?
Bardzo przestrzegał. Wszystko musiało być zgodnie z przypisami liturgicznymi.
- Dało się odczuć stres w czasie asyst pontyfikalnych z Prymasem Polski?
Miał taką bardzo dobrą twarz, że człowiek nie odczuwał stresu. Pamiętam tylko jeden moment, gdy miało to miejsce. Byłem wtedy ceremoniarzem na pewnej uroczystości i przyszła chwila, kiedy patrzyłem cały czas w pontyfikał. Chcę tu wspomnieć, że dla księdza Prymasa było ważne, aby wszystko było zgodne z rubrykami. Wyczytałem, więc w pontyfikale, że biskup udziela w pewnym momencie błogosławieństwa bez mitry. Było napisane ,,semi mitra”… Więc, gdy przyszedł ten moment udzielenia błogosławieństwa, ja jej nie nałożyłem. Wtedy ks. Prymas powiedział do mnie ,,mitra” – a ja odpowiedziałem ,,semi mitra”. Wtedy Prymas Wyszyński zajrzał do pontyfikału, długo patrzył i nic mi nie powiedział…
- Jak wyglądało przyjęcie posług i święceń?
Niższe i wyższe święcenia poza święceniami kapłańskimi przyjmowaliśmy od biskupów pomocniczych. Natomiast Ksiądz Prymas udzielił nam święceń prezbiteratu 23 sierpnia 1953 roku. To były ostatnie świecenia przed aresztowaniem. Został aresztowany miesiąc po naszych święceniach 25 września.
- Czy klerycy odczuwali zbliżające się aresztowanie Prymasa i jaka była reakcja duchowieństwa?
Pamiętam, że wtedy była ciężka atmosfera. Dało się odczuć zbliżające niebezpieczeństwo. Nic jednak nie można było zrobić. Czuć było wielkie przygnębienie. Staraliśmy się wpierać księdza Prymasa swoimi modlitwami i innymi uczynkami miłosierdzia.
- Czy ksiądz Prymas często odwiedzał seminarium?
Był zawsze na Boże Narodzenie. Wtedy brał udział w spotkaniu wigilijnym. Był na sesjach profesorskich.
- Ojciec, czy Książe Kościoła? Jak odbierano księdza Prymasa?
Jedno i drugie. Miał ojcowskie podejście do wszystkich. To pokazywał przez spojrzenie, szacunek do drugiego człowieka, ale jednocześnie był to Książe Kościoła – to było widać, że stoi przy nas wielki człowiek.
- Czy klerycy wiedzieli, że w czasie trudności mogą liczyć na pomoc ks Prymasa?
Każdy to wiedział.
- Jak ksiądz infułat odebrał wiadomość o tym, że ks Prymas będzie beatyfikowany?
O tym mówiło się już od dawna. Więc odebrałem tą wiadomość z radością. Nie była to również nagła i niespodziewana wiadomość. Przecież już od momentu śmierci mówiono o możliwym procesie beatyfikacyjnym. Zaskoczeniem to nie było. Oczywiście ucieszyłem się, że proces został pomyślnie zakończony.
fot. Karol Regulski / Dobrym Okiem Fotografia